Prezydent gasi światło w Chełmie, z oszczędności

Wydatki w budżecie zaplanowany na 281 mln zł. Aby go zbilansować miasto szuka oszczędności gdzie się tylko da. Sytuację utrudnia fakt, że od tego roku nie jest możliwe branie kredytów na wydatki bieżące miasta.

W budżecie miasta zaplanowano około 2 mln zł na oświetlenie uliczne. Jednak, aby wszystkie latarnie świeciły miasto musiałoby wydać o 600 tysięcy zł więcej. Dodatkowo w budżecie ograniczono środki na konserwację oświetlenia. 410 tysięcy zł, to niemal połowa tego, ile było wydane w 2010 roku. Latarnie zgasną, ale egipskie ciemności – raczej – nie zapadną. –Taka decyzja musiała zapaść – mówi Józef Górny, z-ca prezydenta miasta Chełm. Dodatkowo koszty oświetlenia ma obniżyć automatyczny system włączania i wyłączania latarni. – Chcemy by latarnie zaczęły świecić wtedy, gdy robi się ciemno, a gasły o świcie – mówi Górny. – Zimą świeciłyby dłużej, latem krócej.

Teraz latarnie mają włączniki czasowe, które trzeba ustawiać co pewien czas. - Moim zdaniem latarnie i tak są dość gęsto ustawione. Jak co druga zgaśnie nie będzie tragedii – mówi Barbara Stasiak, mieszkanka Osiedla Górna Dyrekcja.

Pomysł wyłączania lamp w nocy nie jest w Chełmie nowy. Za prezydentury Krzysztofa Grabczuka (PO) również wyłączono co drugą latarnię. Spotkało się to z negatywnym odzewem mieszkańców, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Po jakimś czasie każdy się do tego przyzwyczaił. Nie zanotowano także wzrostu przestępczości z tego powodu. Kiedy w 2006 roku Agata Fisz obejmowała urząd prezydenta w Chełmie latarnie znów zaświeciły. Prezydent twierdziła wtedy, że na bezpieczeństwie nie ma co oszczędzać. Teraz była zmuszona zmienić decyzję.

Część latarni zgaśnie już w tym tygodniu. Zakład Energetyczny wyłączy swoje lampy, a te należące do miasta wyłączy Przedsiębiorstwo Usług Mieszkaniowych.