Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lubelskie. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości obawiają się fali uchodźców. Zachowują jednak spokój

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
- Granicę państwową z Ukrainą mamy od centrum wsi najwyżej jakieś pół kilometra. Niektóre zabudowania są od niej oddalone zaledwie trzysta może czterysta metrów – tłumaczy mieszkanka Kryłowa w gm. Mircze. Na zdjęciu granica państwowa w okolicach Kryłowa
- Granicę państwową z Ukrainą mamy od centrum wsi najwyżej jakieś pół kilometra. Niektóre zabudowania są od niej oddalone zaledwie trzysta może czterysta metrów – tłumaczy mieszkanka Kryłowa w gm. Mircze. Na zdjęciu granica państwowa w okolicach Kryłowa Bogdan Nowak
- Jeśli do rosyjskiej inwazji na Ukrainę rzeczywiście dojdzie, ewentualni uchodźcy najpierw trafią na tereny przygraniczne, czyli także do nas – mówi Jarosław Korzeń, wicestarosta tomaszowski. - Musimy się z tym liczyć. Odbyło się już spotkanie z wojewodą na ten temat, otrzymaliśmy wytyczne - dodaje Korzeń. Jednak mieszkańcy przygranicznych miejscowości na Lubelszczyźnie są pełni obaw.

- Granicę państwową z Ukrainą mamy od centrum wsi najwyżej jakieś pół kilometra. Niektóre zabudowania są od niej oddalone zaledwie trzysta może czterysta metrów – tłumaczy mieszkanka Kryłowa w gm. Mircze (kobieta prosi o anonimowość). - My jakby tę Ukrainę mamy tuż za płotem. Dlatego nie możemy myśleć bez strachu o tym co się na granicy z tym krajem może dziać, zwłaszcza, że Bug obok Kryłowa jest dosyć wąski i chyba nie stanowi realnej zapory.

Modlimy się, aby tak się nie stało

Kobieta podkreśla, że ludzie bardzo obawiają się, iż może powtórzyć się scenariusz z granicy polsko-białoruskiej. Tylko w poważniejszej skali. - Napór może być o wiele większy, bo gnani wojną ludzie są bardziej zdeterminowani. Modlimy się o to, żeby tak się nie stało. Nie sposób jednak o tym nie myśleć – podkreśla mieszkanka Kryłowa.

- Obserwujemy sytuację. Na razie zachowujemy spokój. Trudno jednak mimo wszystko nie mieć obaw – dodaje Teresa Martyniuk, współwłaścicielka gospodarstwa agroturystycznego w przygranicznej miejscowości Prehoryłe (gmina Mircze)

Nie są to obawy bezpodstawne. Od tygodni Rosja koncentruje potężne siły przy granicach naszego wschodniego sąsiada. Niewykluczone, że gdy dojdzie do inwazji (także np. od strony Białorusi), z Ukrainy ruszy na zachód potężna fala uchodźców. Zdesperowani ludzie mogą próbować przekroczyć granicę Polski.

"To oczywiste, że w związku z sytuacją na Ukrainie przygotowujemy się na różne scenariusze” - napisał w niedzielę (13 lutego) na Twitterze Mariusz Kamiński, szef MSWiA „Jednym z nich są działania wojewodów związane z ewentualnym napływem uchodźców z Ukrainy, którzy z powodu możliwego konfliktu, mogą szukać w naszym kraju bezpiecznego schronienia."

Owe działania są prowadzone w trybie pilnym. Wojewodowie poprosili samorządy o wskazanie obiektów, w których mogliby zostać ewentualnie zakwaterowani uchodźcy. Szacowana jest liczba dostępnych miejsc, możliwości adaptacji wskazanych przez samorządy budynków (chodzi np. o hotele, hostele, ale także różne obiekty użyteczności publicznej) oraz koszty z tym związane.

- To jest potrzebne. Jeśli do rosyjskiej inwazji na Ukrainę rzeczywiście dojdzie, ewentualni uchodźcy najpierw trafią na tereny przygraniczne, czyli także do nas – mówi Jarosław Korzeń, wicestarosta tomaszowski. - Musimy się z tym liczyć. Odbyło się już spotkanie z panem wojewodą na ten temat, otrzymaliśmy wytyczne. Przygotowujemy się na różne ewentualności. Tyle na razie mogę powiedzieć.

Władze powiatów na Zamojszczyźnie zapewniają, że są w stałym kontakcie ze strażą graniczną, policją i wojskiem. - Dlatego, w razie potrzeby, będzie można szybko skoordynować odpowiednie działania – podkreśla Stanisław Grześko, starosta zamojski.

Najsilniejszą zaporą jest NATO

Co ważne, samorządowcy podchodzą do całej sytuacji ze spokojem. To się wyczuwa w rozmowach z nimi.

- Oczywiście ludzie rozmawiają o tym co się dzieje na Ukrainie, ale nie obserwujemy objawów paniki. Spokojnie zachowują się obywatele Ukrainy z którymi mamy kontakt – zapewnia Marek Łuszczyński, burmistrz Lubyczy Król. - Bez zmian działa także np. przejście graniczne w Hrebennem (gm. Lubycza Król.). To dobrze. Ewentualny eksodus uchodźców z Ukrainy to przecież najczarniejsza wersja wydarzeń, która – a ja w to głęboko wierzę: nie dojdzie do skutku. Rozumiemy jednak, że władze centralne muszą brać pod uwagę wszystkie ewentualności.

- Jeśli chodzi o Polskę, najsilniejszą zaporą przed agresorami jest NATO. W przypadku uchodźców też inne kraje nam pomogą – dodaje jeden z samorządowców z powiatu tomaszowskiego. - W końcu nasza granica, to także granica Unii Europejskiej.

Ile miejsc dla ewentualnych uchodźców udało się już na terenach przygranicznych przygotować? Zamojscy samorządowcy proszą, żeby o tym na razie nie informować. Bo dostali takie wytyczne od wojewody.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lubelskie. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości obawiają się fali uchodźców. Zachowują jednak spokój - Zamość Nasze Miasto

Wróć na chelm.naszemiasto.pl Nasze Miasto