Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o drugim ślubie Jacka Kurskiego: Kościół strzelił sobie w kolano, kuria powinna to wyjaśnić

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Adam Wojnar, Michał Gąciarz
- Jako ksiądz – a jestem już 37 lat księdzem – nigdy się z takim przypadkiem nie spotkałem, żeby po 24 latach małżeństwa unieważnić ślub, zwłaszcza jeżeli jest troje dzieci – mówi nam ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. Brata Alberta, aktywny komentator życia Kościoła. To jego komentarz do drugiego ślubu kościelnego Jacka Kurskiego, byłego prezesa TVP, którego okoliczności wywołały w mediach burzę. Duchowny uważa, że władze kościelne nie powinny milczeć w sprawie kontrowersyjnego ślubu w Łagiewnikach, tylko wyjaśnić całą sytuację.

Po drugim kościelnym ślubie byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego w Łagiewnikach przelewa się przez media społecznościowe i w zwykłych rozmowach fala oburzenia. Mówi się o sianiu zgorszenia. Słusznie?
Uważam, że to była przede wszystkim bardzo nieroztropna decyzja władz kościelnych, które zgodziły się na ten ślub. Nie chcę się wypowiadać na temat, czy małżeństwo zostało słusznie unieważnione czy nie. Niemniej jednak jako ksiądz – a jestem już 37 lat księdzem – nigdy się z takim przypadkiem nie spotkałem, żeby po 24 latach małżeństwa unieważnić ślub, zwłaszcza jeżeli jest troje dzieci. O takim przypadku nie słyszałem. Nie wiem, kto wydał orzeczenie, która diecezja, jakie były powody. Co jest jeszcze dziwniejsze, nowa żona pana Kurskiego też miała wcześniej ślub kościelny, oczywiście z inną osobą, i też to małżeństwo jest unieważnione. Taki dublet, kiedy pobierają się dwie osoby, które obie mają unieważnienie ślubu kościelnego – to jest rzecz niespotykana.
Natomiast moim zdaniem zasadniczy jest błąd władz kościelnych w Krakowie, które przecież doskonale musiały zdawać sobie sprawę, że taki ślub wywoła ogromne kontrowersje. I rzeczywiście wywołał. I ja się nie dziwię zwykłym ludziom – odbieram ogromną ilość maili i telefonów, ludzie na ten temat dyskutują, bo są zszokowani czymś takim. Zwłaszcza, że sanktuarium Jezu, ufam Tobie w Łagiewnikach to sanktuarium szalenie ważne dla wielu katolików, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. I odbywa się w nim coś, co od samego początku jest kontrowersyjne, również ze względu na bardzo liczny udział polityków. Uważam, że stało się źle, że w ogóle takie medialne wydarzenie tam się odbyło. Przecież jeżeli już tych dwoje ludzi chciało się pobrać, to mogli to zrobić po cichu, w gronie rodziny, przyjaciół, znajomych, najlepiej w miejscowości rodzinnej, skąd pochodzi jedna czy druga strona. I tam by się to odbyło bez tego huku medialnego. A tu – jakby ktoś specjalnie chciał ten huk wywołać. To jest prawie że na pograniczu prowokacji. I co się dziwić ludziom, że dyskutują, są zszokowani. A kuria milczy, nie chce tego wyjaśnić.

Taki dublet, kiedy pobierają się dwie osoby, które obie mają unieważnienie ślubu kościelnego – to jest rzecz niespotykana.

Czyli rzeczywiście - sianie zgorszenia? Można to tak określić?

Tak. Ale jeszcze raz podkreślam: nie chcę się wypowiadać na temat, jak przebiegały te dwa procesy kanoniczne o unieważnienie małżeństw obu osób. Niemniej, dla mnie już samo to jest szokujące. I odbywa się drugi ślub kościelny tak, jakby specjalnie cała Polska miała zwrócić na to uwagę. I rzeczywiście cała Polska zwróciła na to uwagę. Myślę, że wybranie miejsca - sanktuarium Jezu, ufam Tobie - jest absolutnie nieodpowiedzialną rzeczą. Są setki kościołów, gdzie się to mogło odbyć, i bez kamer telewizyjnych. Co jest istotne, sanktuarium to jest zarządzane przez Archidiecezję Krakowską. Więc władze kościelne nie mogły nie wiedzieć o tym wydarzeniu. To nie jest jak na Jasnej Górze, gdzie opiekunami, kustoszami sanktuarium są Paulini. Łagiewnikami opiekuje się bezpośrednio władza kościelna, jest kustosz, mianowany osobiście przez arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Gdzie jest ich roztropność, że się na coś takiego zgodzili.

Siostry nie miały nic do powiedzenia? Ślub nie odbył się w bazylice w Łagiewnikach, tylko w kaplicy klasztornej sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.

To jeszcze gorzej. Ta kaplica klasztorna to jest miejsce kultu. Bazylika jest nową świątynią, natomiast to w tej kaplicy były objawienia, to tam jest pochowana święta siostra Faustyna. Więc to tak jakby urządzać ślub w kaplicy na Jasnej Górze – nie w kościele głównym, tylko właśnie przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Arcybiskup Jędraszewski zarządzając diecezją do żadnej dowolności nie dopuszcza, kontroluje wiele rzeczy, wydaje dekrety, jest osobą, która robi to w sposób jednoznaczny. Można się z nim zgadzać lub nie, ale jest bardzo zasadniczy w tych sprawach. Więc trudno uwierzyć, żeby siostry same z siebie się na to wydarzenie zgodziły i powiedziały, że ich nie interesuje, co kuria ma do powiedzenia.
A przecież z góry było wiadomo, jak to się skończy. To nie są prywatne osoby. Pan Kurski, szef telewizji - jak można domniemywać, że to będzie ślub w ciszy i spokoju? I będą teraz musieli księża tłumaczyć świeckim. Ludzie przecież kompletnie tego nie rozumieją, że takie wydarzenie się odbywa. Już więcej nagłośnić tego się nie dało: ślub z udziałem pana Kaczyńskiego, członków rządu, później przejście na Wawel. Jakby ktoś wyreżyserował, żeby to było najgłośniejsze, najhuczniejsze i najbardziej kontrowersyjne wydarzenie.

Kto i co, księdza zdaniem, powinien tutaj wyjaśnić?

Niech odpowie kustosz sanktuarium, niech odpowie kuria – dla dobra sprawy nie może milczeć, powinna wyjaśnić, o co chodzi, kto i dlaczego się zgodził. Normalnie, stanąć wobec problemu, który zaistniał, nawet jak to była niezamierzona sytuacja, przez czyjąś głupotę czy zaniedbanie. Ale niech ktoś weźmie za to odpowiedzialność.

A jeśli chodzi o uznanie nieważności małżeństwa i ponowny ślub – to prywatna sprawa tych osób czy też katolikom w Polsce należy się jakaś informacja?

Każdy ślub odbywa się publicznie, wcześniej są tzw. zapowiedzi, do kancelarii można zgłosić sprzeciw, jeśli ktoś ma takie informacje. Odbyło się to wszystko w sposób publiczny, a jeszcze są dzieci – to przecież nie można powiedzieć, że to jest prywatna sprawa. Unieważnienie nastąpiło po ponad 20 latach małżeństwa – to co, pan Kurski przez 20 lat i mając troje dzieci nie zdawał sobie sprawy o nieważności? Ten przypadek to jest taka łamigłówka, że myślę, że klerycy w seminarium będą się uczyć na tym przykładzie, jak nie należy tego robić. Taki mamy tu splot historii, który spowodował zgorszenie, bo rzeczywiście jest zgorszenie.

Co powinno się teraz stać?

Należy wyjaśnić, stanąć w prawdzie, ten, kto jest administratorem sanktuarium, powinien powiedzieć, na jakiej zasadzie, jakie były przesłanki, dlaczego akurat w Krakowie odbył się ten ślub. To jest sprawa publiczna, nie jednostkowa. Poza tym chcę wyraźnie powiedzieć, że większość zwykłych śmiertelników, gdyby chciała, żeby związek małżeński był pobłogosławiony w tym sanktuarium, nie ma takiej możliwości. To dlaczego nagle pan Kurski ją ma? Tym bardziej trzeba to wyjaśnić.

A czy wobec tej fali oburzenia same powody unieważnienia małżeństwa powinny zostać podane?

Myślę, że powinny zostać podane informacje nie intymne czy zdrowotne, ale powinniśmy się dowiedzieć, że taka a taka kuria, sąd biskupi uznał, że małżeństwo jest nieważne. I tyle. Domniemywam, że unieważnienie było zgodne z przepisami. Ale – tak szczerze – na własne życzenie zrobiono sobie problem. Bo to nie jest atak z zewnątrz, to nie jest sytuacja, że ktoś specjalnie zaatakował Kościół, jest spisek. Nie, to zrobił sobie Kościół krakowski sam na własne życzenie. I teraz będziemy przez ileś dni debatowali o tym, rozwiązywali problem. Przecież musiała pomyśleć i kuria, i biskup, i kustosz, co z tego wyjdzie. Nie są to ludzie bez doświadczenia życiowego. Taki błąd mógłby popełnić młody wikary gdzieś na wiejskiej parafii, ale tu?

No i wyszedł strzał w kolano.

Strzał w kolano, absolutny. Natomiast jest jeszcze element bardzo silny, zwłaszcza w tygodniu po wyborach: widać wyraźnie sojusz ołtarza z tronem. Wydarzenie jest upolitycznione, bo dlaczego polityk z PiS-u dostaje takie przywileje, o których zwykły katolik może sobie co najwyżej pomarzyć. Jeżeli dotyczy to polityka, to nie można mówić, że to jest sprawa prywatna. To kolejny raz, kiedy ktoś na własne życzenie pcha się w jakieś konflikty, a później jest milczenie, milczenie i jeszcze raz milczenie i mówienie, że to jest atak na kościół. To nie jest atak na kościół, to jest po prostu wewnętrzna nieumiejętność rozwiązywania problemów.

Myśli ksiądz, że gdyby ten niezwykle kontrowersyjny ślub odbył się przed ostatnimi wyborami, mogłoby to mieć wpływ na ich wynik?

Biorąc pod uwagę skalę konfliktu politycznego, jaki mamy w Polsce, to wszystko mogłoby mieć taki wpływ. Natomiast co istotne, to nie może być tak, że po wyborach jest kompletne rozluźnienie i wszyscy robią, co chcą. A wiele spraw, które w ostatnich dniach się pokazują, wyraźnie wskazuje, że władza nie chciała pewnych rzeczy robić czy wyjaśniać przed wyborami, a po wyborach nastąpiło rozluźnienie.
Jestem w tej chwili we Francji, relacje ze ślubu widziałem na portalach społecznościowych. Widać było, że pan Kurski robi wszystko, żeby jego ego było najważniejsze. To jest popis przed całym światem, pokazanie wszystkim politykom, że jest ważny, że postawił na swoim. Taki mam odbiór jako zwykły obserwator. I po co to było robić?

Ale też firmowali ten ślub swoją obecnością najważniejsi politycy w kraju.

No właśnie. A mieliśmy już przypadek prymicji syna pani Szydło, Tymoteusza, kiedy zrobiono wielka pompę na Jasnej Górze. I co się stało po roku? Po co w ogóle coś takiego urządzać? Mnie strasznie żal tego Tymoteusza, ale myślę, że on został też wmanipulowany w politykę, w ten sojusz ołtarza z tronem. Pompa, ceremonia, transmisje telewizyjne, a po roku to się rozsypuje.
Wracając, moja konkluzja co do ślubu w Łagiewnikach jest taka: wina leży po stronie tych, którzy opiekują się sanktuarium. Oni powinni przewidzieć, że taka sytuacja wywoła ogromne emocje i powinni wziąć za to odpowiedzialność, czyli powiedzieć np. myśmy mieli dobre chęci, zostaliśmy w błąd wprowadzeni, albo: nie przewidzieliśmy. Niech wyjaśnią tę sytuację.

Rozmawiała Małgorzata Mrowiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o drugim ślubie Jacka Kurskiego: Kościół strzelił sobie w kolano, kuria powinna to wyjaśnić - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto